Przejdź do treści
E-book projektowanie
Strona główna » Czy e-book może zawisnąć w muzeum?

Czy e-book może zawisnąć w muzeum?

    O harmonii między designem a treścią

    Przypomnij sobie, kiedy ostatnio byłeś w muzeum. Gdzie nie spojrzałeś, z każdej ściany spoglądały na Ciebie zapierające dech w piersiach obrazy. Widzisz to? Cudownie. Czy coś jeszcze przykuwa Twój wzrok? Założę się, że wiem: ramy. Rzeźbione, złocone, podkreślające piękno dzieł sztuki. Trudno sobie wyobrazić muzeum bez tych ram.

    Podobnie jest z książkami, e-bookami czy magazynami takimi jak ten, który właśnie czytasz. Treść w publikacji jest jak te wiszące na ścianach obrazy. Czy gdyby wisiały tam bez ram, nie zwróciłbyś na nie uwagi? Skądże! Z pewnością przystanąłbyś przy tych, które Cię zachwycają i Twój zachwyt byłby równie mocny. Tak samo jest z treścią książki czy e-booka: nie potrzebuje „ramy”, żeby Cię zaciekawić. Żeby pochłonęły Cię kolejne zdania, żebyś z każdym akapitem coraz bardziej zżywał się z bohaterami, żeby każdy kolejny rozdział coraz bardziej Cię bawił, uczył albo sprawiał, że wypłakujesz już drugie pudełko chusteczek. Gdyby było inaczej, czytniki e-booków nie robiłyby takiej furory – a przecież e-booki w formatach EPUB czy MOBI mają najczęściej minimalistyczny design. A jednak… e-booki w formacie PDF także istnieją i mają się wspaniale! Co odróżnia je od formatów EPUB i MOBI?

    Design.

    To on w naszej muzealnej metaforze jest tym, czym rama dla obrazu. I tak jak dobrze dobrana rama współgra z kompozycją, kolorystyką i stylem dzieła sztuki, jeszcze bardziej przyciągając do niego wzrok, tak samo dobry design uzupełnia się z treścią i sprawia, że jej czytanie jest jeszcze przyjemniejsze. Czy rama musi być bogato zdobiona? Nie (choć takie ramy to piękno samo w sobie!). Może też być prosta, dyskretna. Tak samo jest z designem w książce czy e-booku: może być bogaty w ilustracje, kolory lub wyrazistą typografię, ale też minimalistyczny, podkreślający to, co w treści najważniejsze, nieprzyćmiewający jej.

    Bo design ma nie tylko wyglądać.

    Design prowadzi czytelnika przez narrację: od zerknięcia na okładkę gdzieś na księgarnianej półce czy w poście wrzuconym na Insta z hasztagiem #bookstagram, aż po ten ułamek sekundy, kiedy nasz wzrok zawiesza się na ostatniej kropce postawionej na końcu książki i czujemy żal, że to już. Albo zadowolenie, że przebrnęliśmy przez trudną pozycję. Design może budować napięcie, pobudzać wyobraźnię, przykuć uwagę czytelnika do tego, co chce wyeksponować autor. Może też sprzyjać nauce: zrozumieniu i zapamiętywaniu tego, co czytamy; niezapominaniu o tym przez dłuższy czas, niż kiedy przeczytamy tylko czarny tekst na białym tle.

    Jeśli myślisz teraz „Aha, ale jaki w takim razie powinien być ten dobry design?” to cudownie się składa, bo mam zamiar co nieco Ci o tym opowiedzieć. Może nie przeprowadzę Cię tu i teraz przez wszystkie meandry designu (w końcu to magazyn, nie książka i muszę się zmieścić w kilku, a nie kilkuset tysiącach znaków!), ale przyjrzyjmy się temu, jak stworzyć design, który będzie dla naszego „dzieła sztuki” – książki, e-booka czy magazynu – jak rama zaprojektowana i wykonana z myślą o tym właśnie dziele.

    To jaki powinien być dobry design?

    1. Czytelny. Bez czytelności nawet najładniejsze ilustracje, najlepiej dobrane kolory i po mistrzowsku skadrowane fotografie nie sprawią, że projekt będzie dobry i sprzyjający czytaniu. Na czytelność wpływa wiele czynników:

    • Typografia, czyli dobranie takich krojów pisma, które pasują do treści, jej stylu i docelowych odbiorców. Także rozmiar tekstu powinien być dopasowany do gatunku (innego rozmiaru użyjemy w powieści kryminalnej, innego w książce dla dzieci, tak by czytelnik – czy to sześcio-, czy czterdziestosześcioletni – nie musiał wytężać wzroku, żeby przeczytać zbyt małe litery). Istotny jest też dobór typografii do tytułu i podtytułu na okładce: tytuł może być napisany bardziej fikuśnym krojem niż treść książki, ale nadal musi być czytelny; podtytuł nie powinien przyćmiewać tytułu, podobnie jak imię i nazwisko autora (chyba że jesteś Janiną Bąk!).
    • Interlinia, czyli odległość między wierszami. To ona – obok kroju pisma – sprawia, że tekst dobrze się czyta. Przez zbyt małą interlinię trudno nam przeczytać zlewające się wiersze, przez zbyt dużą – łatwo się rozpraszamy, przeskakując z wiersza na wiersz. Tak czy siak, gubimy się, a to nie sprzyja zatopieniu w lekturze.
    • Szerokość wiersza. Trudno o płynność czytania, jeśli kolumna z tekstem jest zbyt wąska i musimy co chwilę przeskakiwać wzrokiem między końcem jednego wiersza a początkiem kolejnego. Lub jeśli jest zbyt szeroka i wzrok gubi się w poszukiwaniu straconego cza… pardon, kolejnej linijki!
    • Marginesy, które sprawiają, że strona „oddycha”. Tekst wygląda lżej i przejrzyściej, szerokość kolumny nie jest przytłaczająca, a przy czytaniu książki papierowej… kciuki nie zasłaniają nam tekstu.
    • Kompozycja, czyli takie rozmieszczenie ilustracji, fotografii i wszystkiego tego, co składa się na design, by nie rozpraszało to czytelnika, tylko przeciwnie – poprawiało jego koncentrację.
    • Kontrast, zarówno ten między tłem a tekstem (zwykle jest to czarny tekst na białym tle, ale przecież nie zawsze – wtedy do kwestii kontrastu warto się przyłożyć), jak i ten w typografii. Ten drugi sprawdza się przy parowaniu tytułów z akapitami czy uwydatnianiu ważniejszych fragmentów tekstu na tle tych mniej ważnych. Pomaga to w projektowaniu designu, który jest…

    2. Hierarchiczny. Mowa nie tylko o hierarchii typograficznej pomiędzy tytułami, podtytułami i tymi akapitami, które mają się wybijać ponad pozostałe (taka hierarchia pozwala nam się lepiej odnaleźć w strukturze książki), ale też ta pomiędzy tekstem a „ozdobnikami”. Ta druga zależy od tego, z jaką publikacją mamy do czynienia: czy z bogato ilustrowaną książką dla dzieci; czy z powieścią albo tomikiem wierszy; czy może z albumem, w którym znajdziemy reprodukcje obrazów (kto wie czy nie tych z naszego wyobrażonego muzeum?). Przyznaj, że trudno sobie wyobrazić thriller, w którym na co drugiej kartce mamy całostronicową fotografię, tak samo jak trudno sobie wyobrazić album, w którym fotografie pojawiają się tylko co kilkadziesiąt stron, a pozostałe strony są wypełnione tekstem.

    3. Funkcjonalny. Tu wiele zależy od tego, z jaką publikacją mamy do czynienia. Funkcjonalność w publikacjach papierowych będzie czym innym niż funkcjonalność w e-booku. W obu przypadkach na funkcjonalność wpływa wspomniana już czytelność i hierarchia. W obu ważna jest też nawigacja: korzystanie ze spisu treści, numeracji stron, żywych pagin czy nagłówków. Czytelnik powinien wygodnie i intuicyjnie poruszać się po publikacji, przemieszczać się między rozdziałami lub artykułami, odnajdywać to, czego szuka. W publikacjach cyfrowych dochodzą do tego odnośniki, ale i tak tradycyjna nawigacja powinna być w nich dopracowana – ktoś może przecież zechcieć je sobie wydrukować. W przypadku e-booków ważne jest też to, by projekt był czytelny na różnych rozdzielczościach i czytnikach.

    4. Przemyślany. Zanim zasiądziemy do projektowania, warto pracę nad publikacją zacząć od moodboardu, który wyznaczy nam klimat, ton, nastrój projektu, styl typografii czy ilustracji, paletę kolorów, pomysł na okładkę. Moodboard to jeszcze nie projekt – to jego wizja, pomocna przy późniejszym zaprojektowaniu designu, który będzie…

    5. Spójny. Mam tu na myśli zarówno spójność całej publikacji – kolorystyczną, typograficzną, kompozycyjną – jak i tę pomiędzy treścią a formą. Kolory, kroje pisma czy ilustracje powinny być dobrane tak, by wzmacniały przekaz i wprowadzały czytelnika w nastrój tekstu, a nie żyły własnym, oderwanym od tekstu życiem. Wyobrażasz sobie „Lśnienie” Kinga napisane Comic Sansem? (Jeśli z tego tekstu masz zapamiętać jedną rzecz, to niech to będzie ta, żeby w publikacjach nie używać Comic Sansa!)

    6. Nieprzedobrzony. Mniej znaczy więcej, zwłaszcza w publikacjach, w których treść powinna wieść prym. Lepiej dodać o jeden ozdobnik za mało niż za dużo – na to pierwsze czytelnik nie zwróci uwagi, ale to drugie może jego uwagę rozproszyć.

    Nie każda publikacja musi być dziełem sztuki.

    Nie musi zapierać czytelnikowi tchu niczym obrazy w muzeum. Ważne, by sprawiała, że dobrze się ją czyta, ogląda, trzyma w rękach. Co ma na to wpływ? Harmonia między designem a treścią. I brak Comic Sansa!


    Autorka

    Nazywam się Natalia Bednarczyk i jestem Zaklinaczką Pikseli. Czyli graficzką 🙂 Tworzę identyfikację wizualną, strony www i projekty do druku dla marek osobistych. Marzę o tym, byś czuł(a) się dobrze, pewnie i profesjonalnie z szatą graficzną swojej marki, niczym w ulubionym ciuchu 🙂

    https://nataliabednarczyk.pl

    https://www.instagram.com/zaklinaczka.pikseli